Dzisiaj w szkole Emilka miała bal karnawałowy. Wiedziałyśmy o nim od tygodnia. Wiedziałam, że w domu rodziców gdzieś jest galabija, właśnie - gdzieś jest... (z prześcieradła miał być turban i arabka byłaby gotowa). Niestety nikt nie wie gdzie jest, pewnie znajdzie się jak nie będzie potrzebna.
Na szybkiego musiałam zorganizować strój na przebranie. I wyszła Pipi. Całkiem ładnie wyszło - kilka naszytych kolorowych łatek, podkolanówki nie od pary, getra, makijaż, i oczywiście charakterystyczna fryzurka - to zasługa mojej siostry.
Łatki naszywałam maszynowo ściegiem dzierganym nitką w kolorze kontrastowym - czerwonym.